1999
Przeczytaj tekst piosenki, klikając w jej tytuł.
Do niektórych piosenek dołączono próbkę dźwiękową.
A kiedy przyjdę - na mnie czas,
I głowa zarośnie szronem,
Kiedy zabraknie dla mnie lat
I gdy już będę czuł się zmęczony.
Kiedy przeżyję swoje dni,
Gdy życie o mnie zapomni,
Gdy pozostanie kilka chwil,
Tych przeznaczonych tylko dla wspomnień.
Wezmę wtedy gitarę,
Z pamięci zdmuchnę kurz.
Posypią się piosenki,
Zapomnienia rdzę zegram ze strun.
Kiedy przeżyję swoje dni,
Gdy życie o mnie zapomni,
Gdy pozostanie kilka chwil,
Tych przeznaczonych tylko dla wspomnień.
Wezmę wtedy gitarę...
Póki jeszcze gra ta gitara,
Póki świeca ciepłym woskiem płacze,
Po wszystkich naszych trudnych sprawach
Trochę inaczej.
Tyle czasu jeszcze do rana,
Głupie ćmy szukają światła świecy
I tyle jeszcze do obgadania
Różnych rzeczy.
Noc nam dała tyle tematów
I ciemnością gada z nami.
Pomaga trochę mówić gitara
Akordami.
Wypłakała świeca łzy woskowe,
Świt do zmroku dodał mleka.
Ściszmy naszą nocną rozmowę,
Czas ucieka.
Ściszmy naszą nocną rozmowę,
Czas ucieka.
Choć mówię Tobie o swojskim chlebie
O wsi zgubionej gdzieś pośród lasów
O ciszy w małym wiejskim kościele
Ty mnie nie słuchasz, nie masz czasu
Wciąż do przodu, do przodu wciąż
Do miejsca, w którym pragniesz mieć
Wygodne życie i beztroski czas
Lecz czy drogę, drogę znasz?
Czy dojdziesz nią tam, dokąd chcesz?
Zastanów się...
Czy wiesz jak biegną spłoszone konie?
Jak w górach wiosną szaleje wiatr?
Jak pachnie siano słońcem spalone?
Ty tego nie znasz, a to Twój świat.
Wciąż do przodu, do przodu wciąż
Do miejsca, w którym pragniesz mieć
Wygodne życie i beztroski czas
Lecz czy drogę, drogę znasz?
Czy dojdziesz nią tam, dokąd chcesz?
Zastanów się...
Przekraczamy próg naszych czterech ścian
Wykrojonych z dębowego pnia.
Lipiec wonny pełen barw, przez otwarte zawsze drzwi,
Wprowadzamy pod gościnny dach.
Jeszcze nam drąży pamięć
Przeciągły skowyt aut.
Jeszcze drga pod powieką
Miasta kamienna twarz,
Ale jak ograny film
W zapomnienie pójdą wnet,
Gdy muzykę do stołu podamy jak chleb.
Przekraczamy próg naszych czterech ścian
Wykrojonych z dębowego pnia.
Na pogodnych dni masz przed płomieniem czujną straż,
Przybijamy podkowę na drzwiach.
Jeszcze nam drąży pamięć...
Jeszcze trochę niepewności, czyja wina,
Jeszcze snuje się po domu świecy blask.
Dziś dla Ciebie czas ponownie się zatrzymał,
Gdy poczułeś w ustach gorzkiej chandry smak.
Zostawili Cię znajomi i sąsiedzi,
Przyjaciele mają mnóstwo własnych spraw.
Przeczuwałeś, że tak będzie, więc się nie dziw,
Że gdy trzeba Ci przyjaciół, jesteś sam.
Dobre rady pochowały się po kątach,
Wszystkie Twe wcześniejsze plany wzięły w łeb.
Już zaczynasz sam ze sobą tracić kontakt.
Zamiast krzyku możesz zdobyć się na szept.
A to jest przecież tylko zwykłe życie.
Dopiero teraz zauważasz to.
Gdy Ci się wydawało, żeś na szczycie,
Spostrzegasz, że upadłeś aż na dno.
Jeszcze trochę niepewności, czyja wina,
Jeszcze snuje się po domu świecy blask.
Dziś dla Ciebie czas ponownie się zatrzymał,
Ale wiem, że musisz powstać jeszcze raz,
Ale wiem, że musisz powstać...
Dzień się budzi w kolorze słońca
W otwortych oczach ludzi, w ulicach aż do końca
W pobladłych nagle gwiazdach, hej!
W rosnącym gwarze miasta , hej!
Dzień się budzi...
Dzień już wstaje, zegary dzwonią
Zbudzonym ludzkim myślom
Zbudzonym ludzkim dłoniom
Rosnącym tłumie ludzi, hej!
Dzień wstaje, dzień się budzi, hej!
Dzień się budzi...
I w syren krzyku, w gołębiach na chodniku
W gorącym znów chlebie
Marzeniach, które w nocy przynoszą nam chłopcy
Dziewczyny niosą nam tu
Dzień się budzi ze snu.
Dzień się budzi w kolorze słońca
W otwartych oczach ludzi, w ulicach aż do końca
Jak swój pomiędzy swymi, hej!
Dzień budzi się na ziemi, hej!
Dzień się budzi...
Dzień już wstaje, otwiera domy
Zabiera się do pracy jak stary nasz znajomy
Czy zdąży tak jak wczoraj, hej!
Ze wszystkim do wieczora, hej!
Dzień się budzi...
I w syren krzyku, gołębiach na chodniku
W gorącym znów chlebie
Marzeniach, które w nocy przynoszą nam chłopcy
Dziewczyny niosą nam tu
Dzień się budzi ze snu.
Dzień się budzi w kolorze słońca
W otwartych oczach ludzi, w ulicach aż do końca
Dzień się budzi ....
Trawa jest wciąż taka sama,
Zielona jak oczy Twe.
Ja chcę zostać Twą przyjaciółką,
Lecz to nie uda się.
Niebo wciąż jest takie samo,
Błękitne jak oczy Twe.
Bardzo chciałabym być z Tobą,
Lecz to niemożliwe jest.
Skały wciąż są takie same,
Szare jak oczy Twe.
Pragnę, żebyś mnie pokochał
I właśnie to możliwe jest.
Mimo planów, mimo chęci,
Mimo, że przyroda nęci
I że wietrzyk wieje z ukosa, bossa,
Leżę sobie twarzą do słonka,
Za mną szlakiem wali stonka,
Ziół aromat wciągam do nosa, bossa.
Ref.:
Spod Radziejowej bossa nova,
Gdy ciężkie nogi, lekka głowa,
Wakacyjnie na duszy,
Bo nic się nie chce, nikt głowy nie suszy.
Poprad w dole srebrem się mieni,
Czuję ciepło rozgrzanej ziemi.
Czy mi więcej czegoś potrzeba, nieba.
Jubilersko zboża się złocą,
Gdzieś w ratuszu radni się pocą,
Żuję ziarna z żytniego kłosa, bossa,
Ptaki świergolą na całego
Jak w audycjach Siurawskiego,
Nie wiem głos to wilgi czy kosa, bossa.
Ref.:
Spod Radziejowej bossa nova...
Przy piwie w karczmie w Limanowej
Zapatrzeni w siwe mgły jesienne
Czekaliśmy na autobusowe
Ostatnie lata połączenie
Bóg przez okno złoty talar rzucił
Słońce na obrusie
Od dziewczyny w barze pożyczyłem uśmiech
Oddam w autobusie
Ref.:
A po lesie wiatr
Rwie na strzępy pajęczyny nić
A po polu wiatr
Rozsypuje kopce siana w pył
Do puszystych traw się tuli
Skrada się do pustych ptasich gniazd
Po strumieniach z wodą śpiewa
Lekkomyślny wiatr
Wpatrzeni w okna milczeliśmy wszyscy
Nikt nie przerywał nam czekania
Nawet gitary zacisnęły zęby
Wiedziały już, że nie będzie grania
Oczy dziewczyny szeptały zostań
Czas się zatrzymał w Limanowej
Oddałem uśmiech przewróciłem kufel
Na stole talar spał
Ref.:
A po lesie wiatr...
Zostańcie z Bogiem góry ukochane.
Na mnie już czas, już najwyższa pora.
Zostańcie dumne, grzechem nie skalane,
Inna już czeka mnie droga.
To moja spowiedź,
To moja spowiedź.
Ostatnie serca i duszy oczyszczenie.
To moja spowiedź,
To moja spowiedź.
Ostatnie słowo i prośba o spełnienie.
Na biały wianek zasłużyłam.
Dzisiaj mój ślub, już mój orszak czeka.
Tylko tak trudno się pożegnać.
Trudno was kochać z daleka.
To moja spowiedź...
A potem zaczną się powroty.
Znów stary szlak i ta ścieżka kręta.
Tylko, że odtąd już nie będę sama.
Troje nas będzie was witać.
To moja spowiedź...
Kiedy świt zapowie słońce
Gdy się zbudzi piękny dzień
Wyruszymy w naszą drogę
Którą mi objawił sen
Dla nas będą śpiewać ptaki
Dla nas będzie zapach ziół
To dla Ciebie czerwone maki
Co dzień będę zbierać z pól
Pojedź ze mną na biwak
Ileż Cię prosić mam?
Pojedź ze mną na biwak
Wszak nie pojadę sam.
Pojedź ze mną na biwak
Ileż Cię prosić mam?
Pojedź ze mną na biwak
Wszak nie pojadę sam.
Będę cieszyć się pospołu
Z naszych pierwszych wspólnych dni
Ja ogniska żar rozniecę
Byś się przy nim ogrzał Ty
A gdy nocą przyjdzie spokój
Ty zmęczony długim dniem
Zaśniesz u mojego boku
Ogarnięty słodkim snem
Pojedź ze mną na biwak
Ileż Cię prosić mam?
Pojedź ze mną na biwak
Wszak nie pojadę sam.
Pojedź ze mną na biwak
Ileż Cię prosić mam?
Pojedź ze mną na biwak
Wszak nie pojadę sam
W tysiącach małych miast,
w milionach burych domów,
pod miliardami zimnych gwiazd
żyjemy tak niepotrzebni nikomu.
Pilnując tylko swych spraw
tak małych jak dziecka ręce,
wmawiając sobie, że życie to krach,
gdzieś pogubiliśmy serca.
Tylko czasem jak bryły lodowe
odtajamy, topimy się w żarze uczuć naszych
i niepowstrzymanych,
tych z nas, co nie pozbyli się marzeń.
Dla nas przyjaźń to teatr pozorów,
miłość więcej niż seks już nie znaczy.
A wystarczy do lustra popatrzeć wieczorem,
by zrozumieć, że trzeba inaczej.
Łyżką uczuć na codzień jak soli,
uśmiechu jak słońca promieniem
przyprawiamy to życie gdy nas czasem zaboli,
nie odłóżmy serc w zapomnienie.
Dla was śpiewam przeciętni i szarzy,
was, wpatrzonych wciąż w telewizor.
Byście wreszcie nie kryjąc swych twarzy
zapłakali łez się nie wstydząc.
Czym jest muzyka? Nie wiem
Może po prostu niebem
Z nutami zamiast gwiazd. (x2)
Może mostem zaklętym,
Po którym instrumenty
Przeprowadzają nas,
przeprowadzają.
Wszystko - jak raz ktoś orzekł -
Muzyczne ma podłoże.
Nawet księżyca blask,
blask księżyca.
Czym jest muzyka? Nie wiem.
Może po prostu niebem
Z nutami zamiast gwiazd (x4)
Chce mi się kląć i płakać
Piosenki pisać głupiutkie
O życiu, co nic niewarte
O szczęściu, co zwykle tak krótkie
O dniach, które przyjść mają
W smutek ubrany każdy
I o goryczy pożegnań
I o nieszczęściu odjazdów
Chce mi się pisać o nocy
Co blednie w ramionach poranka
O snach nigdy nie przyśnionych
I o różowych firankach
I o tym, co pisać się wzbrania
Co kłamstwem się każe uśmiechać
Że boję się chwili rozstania
Że nie chcę, byś musiał odjechać.
Noc się zapłakała
A chciała być z nami
Świt gwiazdy rozpuszcza
W basenie ze łzami
Po bruku się ciągną
Cherlawi mleczarze
Gdzieś barman napełnia
Ostatnie kieliszki przy barze
Dzień, dzień już wstał nowy
Dzień - czas bossa-novy
Dzień, dzień już wstał
Nowy dzień...
Dzień ...
Stróż bramy otwiera
I bębni już szklanka
Powoli się zsuwa
Zaspanej nocy firanka
Wyprężył się nawet
Kot ciągle zaspany
I w rytm bossa-novy
Ze snu wnet zerwany
Dzień, dzień już wstał nowy
Dzień - czas bossa-novy
Dzień, dzień już wstał
Nowy dzień...
Dzień ...
Brzask karty swe szare
Na stół nam odkrywa
I dzwonek budzików
Do rytmu przygrywa
Już pierwszy trolejbus
Rozpoczął kurs nowy
I Ty dołóż nutkę
Bo czas bossa-novy
Dzień, dzień już wstał nowy
Dzień - czas bossa-novy
Dzień, dzień już wstał
Nowy dzień...
Dzien ...
Gdy brzask wielkich ulic
Cię zbudzi to trudno
Weź namiot zgarbiony
Złożony nierówno
Przez szczyty przelewaj
Swe kroki od nowa
Bo lepiej się idzie
Gdy gra bossa-nova
Dzień, dzień już wstał
Dzień - czas bossa-novy
Dzień, dzień już wstał
Nowy dzień...
Dzień ...
Usiądziemy sobie na ulicy,
Cicho coś zaśpiewamy.
Jeśli ktoś nasz śpiew usłyszy
Siądzie i zaśpiewa z nami.
A piosenkę wiatr przyniesie,
Co przez duszę wieje.
On napełni nasze serca,
Poruszy nadzieję.
Potem pojedziemy autobusem
Wymieszani w tłoku.
Zanucimy szarym ludziom
O białym obłoku.
A piosenkę...
Może jakaś gwiazda błyśnie
Jak kropla wśród liści.
Może jakaś krata pryśnie,
Uwolnią się myśli
A piosenka w dal popłynie
Z wiatrem, co się śmieje.
Może kiedyś do nas wróci
Poruszyć nadzieję.
A piosenkę...
Nowych wrażeń i przygód nie zatarł jeszcze czas
Stukot kół miarowym taktem do snu utula nas
Choć zmęczenie się odbija na niejednej twarzy brudnej
Stacja wciąż za stacją mija i już coraz mniej jest nudno
Bo... Do domu, do domu pociąg wiezie nas
Te same piosenki zaśpiewamy jeszcze raz
Refrenu wersety Wars już cały nuci
Niepotrzebne są bilety - konduktor nie wyrzuci
Do domu, do domu pociąg wiezie nas
Te same piosenki zaśpiewamy jeszcze raz
Refrenu wersety Wars już cały nuci
Niepotrzebne są bilety - konduktor nie wyrzuci
Nasiąknęły wspomnieniami herbata, ser i chleb
Wędrujemy wznów drogami naszych barwnych opowiadań
I kolejne rozjazdy, za szybami nocy cień
Zaświeciły pierwsze gwiazdy - koniec rajdu, kończy się dzień
Bo... Do domu, do domu pociąg wiezie nas
Te same piosenki zaśpiewamy jeszcze raz
Refrenu wersety Wars już cały nuci
Niepotrzebne są bilety - konduktor nie wyrzuci
Do domu, do domu pociąg wiezie nas
Te same piosenki zaśpiewamy jeszcze raz
Refrenu wersety Wars już cały nuci
Niepotrzebne są bilety - konduktor nie wyrzuci
Do domu ...
Mam tego dość, mam tego dość
I znów się oglądasz
Uśmiechasz do kogoś
Jesteś niemożliwa wprost.
Tak jakbym nie istniał
I nie szedł tuż obok
Przestań wodzić mnie za nos.
Mam tego dość, mam tego dość
Znów siedzisz w jakiegoś
Gwiazdora wpatrzona
Zasłuchana w jego głos.
I marzysz na pewno
O jego ramionach
Filmu mam już także dość.
Mam tego dość, mam tego dość
I rzucę to wszystko
I pójdę w świat sobie
Potem mnie o powrót proś.
Nie będę się wahał
I zaraz to zrobię
Gorszy mnie nie spotka los.
Mam tego dość ...
Wy, które w miastach w noc świecicie
zawsze cierpliwie i jednako,
od których blask w zaułki idzie,
iluminacja dla biedaków;
na które pijak w noc zimową,
pijak, co, dokąd idzie, nie wie,
spojrzy z zadartą w górę głową
i mruknie: - Może jestem w niebie?
Żegnajcie, żegnajcie kochane latarnie
Wy, jakakolwiek okolica,
wasze przychylne światła gości,
czy w tym Paryża, gdzie w księżycu
kochałem się bez wzajemności;
czy w tym Londynie nad Tamizą,
gdzie mgła jest snem, a wiatr histerią,
kędy "latarnie światłem gryzą",
o czym już pisał T. S. Eliot -
Żegnajcie, żegnajcie kochane latarnie
Wy, co śpiewacie noce całe
dopóki Wenus nie poblednie,
wy, pod którymi przeczytałem
trzykroć Danta Boską komedię;
wy, które nic nie niepokoi,
wieczne i kształtne jak sonety,
co przebaczacie światłem swoim
ludziom i miastu, jak kobiety -
Żegnajcie, żegnajcie kochane latarnie.
Wśród ciszy tej, co gdzieś w nas śpi
A może tylko nam się zdaje
Budzi się on - wielebny krzyk
I ból, co rośnie razem z płaczem.
Wierzymy w każdą miłość - nocy i dnia
Wierzymy w każdy ranek, każdy wieczór.
Wierzymy w każdą prawdę - gdy trzeba spać
Wierzymy w byle co, by nie czuć.
Wierzymy w każdą miłość - nocy i dnia
Wierzymy w każdą prawdę - gdy trzeba spać
Wierzymy w byle co, by nie czuć.
Nad głową noc, a noc jak koń
I niepokoju tyle we mnie
Gdzieś leci świat, gdzieś pędzi doń
Ktoś bliski znika mi bezwiednie.
Gdy ręką dnia dotykasz chmur
A może tylko Ci się zdaje?
Myślisz, że w nocy to nie był ból
Nie krzyk nad Twoim małym krajem?
Wierzymy w każdą miłość - nocy i dnia
Wierzymy w każdy ranek, każdy wieczór.
Wierzymy w każdą prawdę - gdy trzeba spać
Wierzymy w byle co, by nie czuć.
Wierzymy w każdą miłość - nocy i dnia
Wierzymy w każdą prawdę - gdy trzeba spać
Wierzymy w byle co, by nie czuć.
Zawinięte w kłębek drogi liczą na swój czas,
Zamieniony w wielkie słońce dzień powoli gasł.
Chyba już czas wracać do domu.
W słońcu się chyli wierzbiny liść.
Chyba już czas wracać do domu.
W ciszy powrotu tak iść i iść.
Po zielonej, mokrej ziemi głośniej śpiewa wiatr.
By najkrótszą drogę wybrać wróży z liści kart.
Chyba już czas wracać do domu...
Światło dnia już pobłądziło w drzewach i na ścieżce.
Nie okryty mrokiem został tylko wyraz "jeszcze".
Chyba już czas wracać do domu...