Witaj

Dyskografia

Sklep

MP3

Wideo

  

2004

Przeczytaj tekst piosenki, klikając w jej tytuł.
Do niektórych piosenek dołączono próbkę dźwiękową.


Miałem kiedyś wszystko, mogłem krzyczeć mam,
Dziś jak bańka sen mój prysnął i jestem całkiem sam.
Miałem stu przyjaciół i otwarte wszędzie drzwi.
Dzisiaj nie wiem, czy majaczę, czy życie moje mi się śni.

Zabierz mnie na stację, daj mi bilet w garść,
Czas na medytacje nadszedł, bo nie mam już żadnych szans.
Zabierz mnie na stację, daj mi bilet w garść.
Czas na medytacje nadszedł już...

Miałem kiedyś wszystko, mogłem krzyczeć mam,
Dziś jak bańka sen mój prysnął i jestem całkiem sam.
Miałem kiedyś Ciebie, miasta zgiełk i blask,
Dziś na moim niebie nie ma, nie ma nawet gwiazd.

Zabierz mnie na stację...


Stary góral zapowiadał pięć tygodni ekstra lampy,
w telewizji to powtórzył jeden gość,
więc chłopaki swe plecaki spakowali i pognali
na bieszczadzki rajd, bo miasta mieli dość

To jest bieszczadzki blues, śpiewany w deszczochronie,
to jest bieszczadzki blues, tak smutny jak kropel senny plusk.
Kiedy słońce twarz pokaże, to i blues się nam rozmarzy,
teraz smutny jest, bo ciągle pada deszcz.

W autobusie w Lutowiskach ścisk, że nie ma czym oddychać,
jeszcze chwila i ruszymy znów na szlak.
Połoniny jak dziewczyny pozdrawiają i czekają,
a tu słychać grzmot, lać zaczyna, niech to szlag...

To jest bieszczadzki blues, śpiewany w deszczochronie,
to jest bieszczadzki blues, tak smutny jak kropel senny plusk.
Kiedy słońce twarz pokaże, to i blues się nam rozmarzy,
teraz smutny jest, bo ciągle pada deszcz.

Żeby chociaż kapuśniaczek, albo jakaś zwykła mżawka,
a tu istny potop z nieba leje się.
Rajdu szkoda, w butach woda, czas się dłuży, my w kałuży,
by nie zwariować zaśpiewajmy więc:

To jest bieszczadzki blues, śpiewany w deszczochronie,
to jest bieszczadzki blues, tak smutny jak kropel senny plusk.
Kiedy słońce twarz pokaże, to i blues się nam rozmarzy,
teraz smutny jest, bo ciągle pada deszcz.


Dzisiaj przyszła do mnie samba z deszczu z wieczornej mgły
Samba pod parasolem nieba, co roni łzy, częste łzy,
co roni częste łzy.

Do - donośnie czajnik ziewa,
Re - rechoczą drzwi
Mi - i milknie świat za oknem,
gdy gram i śpiewam
sambę - do, re, mi.

Zdjęła kapelusz z głowy, z ramion pięciolinii szal
i kluczem wiolinowym nutek otworzyła dal,
otworzyła dźwięczną dal.

Do - donośnie czajnik ziewa,
Re - rechoczą drzwi
Mi - i milknie świat za oknem,
gdy gram i śpiewam
sambę - do, re, mi.

Zegar tyka za uchem, miasto kładzie się do snu,
tulą ściany głuche moje z sambą rande vouse,
moje z sambą rande vouse.

Do - donośnie czajnik ziewa,
Re - rechoczą drzwi
Mi - i milknie świat za oknem,
gdy gram i śpiewam
sambę - do, re, mi.


Przekraczamy próg naszych czterech ścian
Wykrojonych z dębowego pnia.
Lipiec wonny pełen barw, przez otwarte zawsze drzwi,
Wprowadzamy pod gościnny dach.

Jeszcze nam drąży pamięć
Przeciągły skowyt aut.
Jeszcze drga pod powieką
Miasta kamienna twarz,
Ale jak ograny film
W zapomnienie pójdą wnet,
Gdy muzykę do stołu podamy jak chleb.

Przekraczamy próg naszych czterech ścian
Wykrojonych z dębowego pnia.
Na pogodnych dni masz przed płomieniem czujną straż,
Przybijamy podkowę na drzwiach.

Jeszcze nam drąży pamięć...


Póki Cię nie zżarła nuda,
Póki siłę jeszcze masz,
Póki Ci nie straszne słońce,
Wielki deszcz i silny wiatr.
Póki lubisz liczyć gwiazdy,
Przy ognisku trzymać straż,
Spakuj plecak, załóż buty,
Dalszy ciąg już chyba znasz.

Wędruj z nami lasami, polami
I maszeruj bez końca, bez celu,
A gdy spotkasz przygodę
Wtedy szybko się dowiesz,
Że tak warto na luzie czasem żyć.

W lesie Ci zagrają drzewa,
W polu Ci zaśpiewa ptak,
Deszcz opowie Ci legendę,
Do snu ukołysze wiatr.
Płomień ognia Cię ogrzeje,
A piosenka radość da.
Ty i Twoi przyjaciele,
Każdy Cię już tutaj zna.

Wędruj z nami lasami, polami...

Kiedy młode lata miną,
Kiedy sił już będzie brak,
Kiedy nogi już zmęczone
Nie powiodą Cię na szlak,
Siedząc w cieple, przy kominku,
Zapatrzony w ognia blask,
Będziesz w ciszy snuł wspomnienia,
Tamtych ogni słyszał trzask.

Wędruj z nami lasami, polami...


Złotym kobiercem wymoszczone góry,
jesień w doliny przyszła dziś nad ranem.
Buki czerwienią zabarwiły chmury,
z latem się złotym właśnie pożegnałem.

We wtorek w schronisku po sezonie
w doliny wczoraj zszedł ostatni gość.
Za oknem plucha, kubek parzy dłonie
i tej herbaty i tych gór mam dość.

Szaruga niebo powoli zasnuwa
Wiatr już gałęzie pootrząsał z liści.
Pod wiatr pod górę znowu sam zasuwam,
może w schronisku spotkam kogoś z bliskich.

We wtorek w schronisku...

Ludzie tak wiele spraw muszą załatwić,
a czas sobie płynie wolno panta rhei.
Do siebie tylko już nie umiem trafić,
kochać, to więcej siebie dać, czy mniej.

We wtorek w schronisku...


Przychodzi czas, że musisz w drogę ruszyć.
Przychodzi świt i woła górski szlak.
Czujesz, że już miasta masz po uszy,
a tam czeka połonina, słońce daje znak.

Śpiwór zwiń, koniec lata,
plecak masz lekki już.
Czeka cię ciepła chata,
wracaj tutaj znów.

Gitarę ktoś zabierze na wędrówkę,
piosenek stos w plecaku moim śpi.
Zamknięty sklep, kolega ma wałówkę,
na sępa się podłączę, nie odmówi mi.

Śpiwór zwiń, koniec lata...

Mój własny cień szedł ze mną połoniną,
Bieszczadzki rajd niejeden w nogach mam.
Odjeżdżam dziś, znów w chmurach szczyty giną,
ostatni dzień wakacji do pociągu wsiadł.

Śpiwór zwiń, koniec lata...


Dorwały nas deszczem,
przegoniły wiatrem
i zdały na siebie.
W przygodnym nam domu
miejsca nie zagrzały
w tym górskim niby niebie.

Ref.:
I dziury w tym niebie
wiatrem łatane,
w bacówce tylko my sami.
I nic nie mówimy,
tylko dotyk ręki,
by nie psuć chwil
co przed nami.

A mrok — sprzymierzeniec
przygarnął mi ciebie
ciepło — twoje ręce.
Ech, stara bacówko
niebo w nas się rodzi,
przyjaźń, czy coś więcej?

Ref.:
I dziury w tym niebie...


Wciąż szukam ciepła, a drogą wiatr hula.
Ktoś zgasił słońce, bliższa mi koszula.
Z Szarości wyjdę promieni poszukam
na pięcioliniach i w starych bukach

Przysuń się bliżej do mojej gitary
w niej drzemią dawne historie
przysuń się tutaj bliżej...
Przysuń się bliżej weź kilka nutek
Na złość zmarzniętym dłoniom
Przysuń się tutaj bliżej...

Powiedz o górach świat rozpięknieje
powiedz o ludziach obudź nadzieję
Poszukaj w sobie mnie samego
Poszukaj we mnie kogoś bliskiego

Przysuń się bliżej...


Dwa dni koło mnie plątał się,
W zaczarowany świat mnie wiózł,
A potem z palta strzepnął kurz,
Skłonił się nisko ten od niechcenia blues.

Tyle kłopotów zepchnął w cień,
Uwolnił mnie od trosk ze stu,
A potem, kiedy spałam już
Grał kołysankę ten od niechcenia blues.

Co za historia spotyka mnie,
Tak dawno nie był u mnie nikt,
Po moim świecie wszerz i wzdłuż
Prowadzi mnie za rękę blues.

A dwa dni temu poszedł w świat,
Sentymentalnie, z gałązką bzu.
Do innych szedł, by tak jak mnie
Nadzieję dać – ten od niechcenia blues.


Zapomniałam sobie w Bieszczadach,
zagubiłam się w brzasku dnia.
Rozpuściłam włosy na halach,
starym bukom dodałam lat.

Zadziwiły się połoniny,
zatarł ślad mój bieszczadzki trakt.
Nawet drobne okruchy pamięci
porozrzucał po lasach wiatr.

By przeżyć to, co w sercu wciąż miłością się tli.
By przeżyć
spokój zwykłych, dobrych, szczęśliwych dni
I to co było, i co będzie,
i nie spełnione sny.

Przegoniłam mgłę po ścierniskach,
pozwoliłam odpocząć snom.
Wygasiłam ogień w ogniskach,
przeżegnałam zielony dom.

Jeszcze tylko trochę popatrzę,
jeszcze w duszy wyrzeźbię ślad.
I odejdę, i znowu powrócę,
by spróbować tak jak od lat...

By - przeżyć...


Na dobre chwile i na chwile złe,
na wielki deszcz, na nie wyspaną mgłę.
Gdy nie pomoże nawet ciepły koc,
ona jedna wiernie służy w dzień i w noc.

Moja stara peleryna
tak jak chłopak czy dziewczyna,
w nią się wtulić,
w niej zatracić jakiś czas.
Choć miejscami się przeciera
chociaż kaptur gdzieś uwiera
to na moje wymagania
jest w sam raz.

Choć mówią o niej, że to stary ciuch,
choć śmieją się, że straszę w niej jak duch,
wiem, że to jeszcze nie ostatni raz
przemierzamy kilometry znanych tras.

Moja stara peleryna
tak jak chłopak czy dziewczyna,
w nią się wtulić,
w niej zatracić jakiś czas.
Choć miejscami się przeciera
chociaż kaptur gdzieś uwiera
to na moje wymagania
jest w sam raz.


Przez całą noc nie możesz spać, przewracasz się na drugi bok,
Spocony, wystraszony budzisz się, a to tylko – on.
Mały budzik obok Ciebie co dzień rano budzi Cię,
Lecz nie jakimś zwykłym "ding-ding-dong",
Ale właśnie piosnką tą.

Piosenka na dzień dobry,
Na dzień dobry po nocy złej.
Śpiewaj ją kiedy masz tylko chęć,
A zobaczysz – nie będzie źle.

Kilka razy już pod rząd zegarmistrz brał go do rąk,
Moc sprężyn, śrubek wymieniał w nim, ale to nie dało nic.
I tak w kółko, już od lat twój budzik zmienił Ci świat.
Piosenką rano budzi Cię i zaczynasz nowy dzień.

Piosenka na dzień dobry...


Tyle kartek papieru zapisanych,
tyle nutek związanych pięciolinią,
fotografii stos bez liku
i gitara gdzieś na strychu.
Tyle lat, a jednak ciągle żal.

Jeszcze plącze się w pamięci "Czas powrotu",
"Jesień w górach" i "Bieszczadzki trakt",
jeszcze budzisz się ze słoną łezką w oku
i wyruszyć chcesz z plecakiem gdzieś na szlak.
Już nie twoje "buty całkiem przemoczone"
i nie tobie samby, bluesy świerszczyk gra.
Jeszcze łudzisz się nadzieją, że nie koniec,
że tam wrócisz, że "Bieszczadzki koncert" trwa.

Tyle ścieżek na pamięć wydeptanych,
tyle ognisk wypalonych aż po brzask,
a wspomnienia spać nie dają
i po głowie się tułają.
Tyle lat, a jednak ciągle żal.

Jeszcze plącze się...


Po Beskidzie błądzi jesień,
wypłakuje deszczu łzy,
na zgarbionych plecach niesie
worek siwej mgły.
Pastelowe cienie kładzie
zdobiąc rozczochrany las,
nocą rwie w brzemiennym sadzie
grona słodkich gwiazd, złotych gwiazd.

Ref.:
Jesienią góry są najszczersze,
żurawim kluczem otwierają drzwi.
Jesienią smutne piszę wiersze,
smutne piosenki śpiewam ci.

Po Beskidzie błądzą ludzie,
karę konie w chmurach rżą.
Święci pańscy zamiast w niebie
po kapliczkach śpią.
Kowal w kuźni klepie biedę,
czarci wydeptują trakt.
W pustej cerkwi co niedzielę
rzewnie śpiewa wiatr, pobożny wiatr.

Ref.:
Jesienią góry są...


Zima za oknem jak u siebie w domu,
może ktoś wpadnie ot tak, na herbatę,
postawi torbę, natrzepie ci śniegu
"Jak myślisz" — spyta — co tam w Wołosatem?

A Wołosatem spod pierzyny śniegu
wygląda okien oczami.
Ciepło okryte dodrzemie do wiosny,
czasem pomyśli, co z nami.

A u nas różnie, ktoś tam zgubił siebie,
inny w świat pognał za kawałkiem chleba,
ktoś się zakochał i co będzie nie wie,
doczekać lata nam trzeba.

A Wołosatem...

Po połoninach wiatr hula bezkarnie,
drzewa zdejmują przed nim śniegu czapy,
zima już wcześnie nastawiła budzik,
śpi czujnie, aby wiosny nie przegapić.

A Wołosatem...


Wróciłeś do domu zmęczony,
bo znowu gorąco jest dziś.
Na trawie, przed twoim balkonem
znalazłeś żółty liść.
Czekamy na ciebie z muzyką,
chodź szybciej, bo porwie ją wiatr.
Przed nami kolory i ścieżki,
za nami piosenki ślad.

I już wiesz, że to lato ucieka
i jakby ci czegoś żal,
pakujesz swój stary plecak
i ruszasz przed siebie w świat.

Chodzimy z piosenką przez życiu,
śpiewamy ją tu i tam.
I wcale nie widać w pośpiechu,
że znów nam przybyło lat.
Znów jesień nas w górach zastanie,
ten sam, ale pusty szlak,
i blues gdzieś w schronisku nad ranem,
i pierwszy zimy znak.

I już wiesz, że...


Zebrało się tutaj wielu takich jak ty,
siadaj z nami przyjacielu, a zaśpiewamy ci.

Ref.:
Rajd, rajd, bieszczadzki rajd,
czy to w słońce, czy to w deszcz
idziesz z nami przyjacielu,
bo sam chcesz.

Każdy harcerz przeżyć chce ten bieszczadzki rajd,
aby wzmocnić swoje siły, jemy dużo pajd.

Ref.:
Rajd, rajd...

Czasem chleba nam brakuje, ale fajno jest,
ktoś nas wtedy poratuje, to braterski gest.

Ref.:
Rajd, rajd...

Może kiedyś tu za rok wszyscy się spotkamy,
obsiądziemy ogień wkoło i tak zaśpiewamy.

Ref.:
Rajd, rajd...


Pora już radosny kończyć śpiew,
Odejść stąd, przez szare życie nieść
Tę melodię ulotną jak wiatr,
W słowach tych zaklętych kilka prawd.

To jest nasza ballada na "do widzenia",
Na lepszy los, pogodny sen, przychylność gwiazd.
Nim czas, złośliwy czas wszystko pozmienia
Żegnamy was, żegnamy was.

Jeszcze dźwięk ostatni w strunach drży,
Jeszcze ślad przygody w oczach masz.
Zanim dnia zamykane trzasną drzwi
Zaśpiewajmy, zagrajmy jeszcze raz.

To jest nasza ballada...


Choć nie my parzymy dłonie kubkiem
I nie my skłóceni z echem złym
I to nie naszą pelerynę mole jedzą,
Lecz to nas w bacówce gwiazdy złote śledzą.

Tyle dni nie może spłoszyć wspomnień,
Żyją w Was zadziorne, mimo lat.
Wasze wspomnienia dla nas stają się legendą,
W którą chcemy wpisać kilka własnych dat.

Dzisiaj nasze głosy budzą dzień zaspany,
A nocami odstraszają niechciany sen.
Dziś to my kroniki sobą wypełniamy.
W Wołosatem zostawiamy serca swe

Może dziś rozbudzą się marzenia.
Taka noc powinna wstrzymać czas.
Wasze piosenki z naszych ust już tak nie zabrzmią.
Takich słów czekamy też o każdej z nas.

Dzisiaj nasze głosy budzą dzień zaspany...

 

Połączyła nas muzyka  
Zabierz  
Bieszczadzki blues  
Samba do re mi
Przekraczamy próg  
Wędruj z nami  
We wtorek po sezonie  
Lato, śpiwór, wałówka i ja  
Noc w bacówce  
Ballada dla Leszka  
Blues od niechcenia  
Przeżyć  
Moja stara peleryna  
Przyjaciel budzik
Piosenka weterana  
Pocztówka z Beskidu  
Zima w Wołosatem  
Lato ucieka  
Bieszczadzki rajd  
Ballada pożegnalna  
Wam

 


 

Śpiewnik

Kliknij w obrazek, aby pobrać śpiewnik w formacie PDF 

Galeria

Jubileusze

Koncerty

Facebook

Linki

Licznik

2467990
Dzisiaj
W tym miesiącu
Poprzedni miesiąc
37
903
8573

Twoje IP: 3.239.3.196

Migawki



 

design © JM

© 2022 Harcerski Zespół Wokalno-Instrumentalny Wołosatki